Zawsze lubiłam mieć wszystko zaplanowane. Chaos jak burza wchodzi w moje życie a dobry plan pozwala łagodniej żyć.
Dlatego tak trudno mi przez ostatnie dni.
Od początku ciąży mój lekarz mówił mi, że w 38tygodniu będziemy ją rozwiązywać. Trzymałam się tego jak koła ratunkowego, które pozwala utrzymać się na powierzchni. Aż nagle zaczęłam tonąć.
Nie możemy tak po prostu w 38tygodniu rozwiązać ciąży, bo ordynator, bo procedury...
A gdzie w tym wszystkim jestem ja? Na marginesie. Jestem jak jakaś niepotrzebna uwaga. Czy lekarz nie może być altruistą? Przecież rozumienie pacjenta jest takie ważne! To ja powinnam być na pierwszym miejscu i to do mnie powinny być dostosowane procedury a nie odwrotnie.
Z dnia na dzień jest mi coraz trudniej. Rocznica urodzin Adasia się zbliża i nie wiem jak przeżyje te dni kiedy Natalkę będę mieć jeszcze w brzuchu.
Lęki nie dają spać a teoretycznie jeszcze tyle czasu zostało...
Cała nadzieja w naturze. Aż się boję to pisać. Bo już raz ta natura mnie bardzo skrzywdziła....
Boję się, bardzo...
Adasiu czuwaj...Natalko bądź...