wtorek, 19 marca 2013

Ogółem...źle...

10 kg poszedł...świętowałam wielkim żarciem przez co teraz mam kaca moralnego...
Choć nie, w sumie już jestem na fali, dziś dieta idealnie utrzymana i ćwiczenia zaliczone.
Za równy miesiąc pierwsze urodziny Natalki. Już w głowie układam menu na dwie imprezy dla rodziny i dla znajomych. Zamawiamy prezenty. Po Natusiowym święcie drugie urodziny Adasia.
Chciałabym kiedyś zaakceptować to, że go nie ma, ale na dzień dzisiejszy jest to dla mnie nie do pomyślenia. Zależy mi na spokoju. Kiedy myślę o synku czuję nienawiść, niemoc i ogromna pustkę a pytanie „dlaczego” jak zwykle pozostaje bez odpowiedzi. Boli, bardzo boli a chcę żeby było inaczej. Źle mi :(
Z m nie układa się najlepiej, odsunęliśmy się od siebie strasznie a próby naprawienia naszych relacji jakoś nie przynoszą efektów, to też mnie martwi. Nie umiemy ze sobą rozmawiać, ranimy się. Jest źle...

wtorek, 5 marca 2013

Lżej

Jeszcze 1,3kg i będzie -10kg od początku roku. To tyle ile waży Natula (takie moje realne odniesienie, aczkolwiek nie wiem gdzie mi tyle ubyło)
Jestem zadowolona bo mimo iż w lutym było tyle samo upadków co wzlotów jest postęp.
Ćwiczę wytrwale mimo iż noga ciągle boli. Nie wiem co sobie zrobiłam ale nie mogę na przykład usiąść bez bólu „po turecku” , boli ścięgno pod kolanem.
No trudno...póki chodzę nie idę do lekarza bo co mi na wejściu powie powiedzmy ortopeda?
Oczywiście trzeba schudnąć...Taką diagnozę to potrafię sama sobie postawić.
Na dworze coraz cieplej a wraz ze wzrostem temperatury wydłużają się nasze spacery. Lubię ten czas, Natalka jest grzeczna, ogląda wszystko z zaciekawieniem choć nie lubi hałasu, przejeżdżające ciężarówki odbijają się przerażeniem w oczach. No ale cóż taką mamy okolicę a jeszcze za zimno aby wypuścić się w odleglejsze tereny. Na to też czekam!
No ale wracając do tematu, spacer to też ruch i to ruch z daleka od lodówki. Dobrą opcją jest nie brać ze sobą pieniędzy żeby nie kusiły „drobne przyjemności”.
Teraz przyjemnością może być tylko i wyłącznie dążenie do celu. Bo naprawdę czuję zadowolenie z siebie gdy schodzę wymęczona z roweru, na którym gonię czas nie przestrzeń bo to pojazd stacjonarny ;)
Tak więc mkniemy coraz lżej do przodu. I oby moja dzisiejsza pochwała mnie nie zgubiła ;)