Jeszcze 1,3kg i będzie -10kg od
początku roku. To tyle ile waży Natula (takie moje realne odniesienie, aczkolwiek nie wiem gdzie mi tyle ubyło)
Jestem zadowolona bo mimo iż w lutym
było tyle samo upadków co wzlotów jest postęp.
Ćwiczę wytrwale mimo iż noga ciągle
boli. Nie wiem co sobie zrobiłam ale nie mogę na przykład usiąść
bez bólu „po turecku” , boli ścięgno pod kolanem.
No trudno...póki chodzę nie idę do
lekarza bo co mi na wejściu powie powiedzmy ortopeda?
Oczywiście trzeba schudnąć...Taką
diagnozę to potrafię sama sobie postawić.
Na dworze coraz cieplej a wraz ze
wzrostem temperatury wydłużają się nasze spacery. Lubię ten
czas, Natalka jest grzeczna, ogląda wszystko z zaciekawieniem choć
nie lubi hałasu, przejeżdżające ciężarówki odbijają się
przerażeniem w oczach. No ale cóż taką mamy okolicę a jeszcze za
zimno aby wypuścić się w odleglejsze tereny. Na to też czekam!
No ale wracając do tematu, spacer to
też ruch i to ruch z daleka od lodówki. Dobrą opcją jest nie brać
ze sobą pieniędzy żeby nie kusiły „drobne przyjemności”.
Teraz przyjemnością może być tylko
i wyłącznie dążenie do celu. Bo naprawdę czuję zadowolenie z
siebie gdy schodzę wymęczona z roweru, na którym gonię czas nie
przestrzeń bo to pojazd stacjonarny ;)
Tak więc mkniemy coraz lżej do
przodu. I oby moja dzisiejsza pochwała mnie nie zgubiła ;)
jesteś moją motywacją ;)
OdpowiedzUsuńMoją też... ja wciąż walczę ale okazało się, że głównie przez chorobę więc jestem dobrej myśli.
OdpowiedzUsuńtez czekam na lepsza pogode, dluzsze dni, i wyprawy z synusiem. do diety dalej nie moge sie zmotywowac :(
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Zawstydziłam się ;) Daleko mi do bycia przykładem ale jak chcecie mogę jakiegoś kopa z tyłek sprzedać ;) Trzymam za Was kciuki.
OdpowiedzUsuń