Nie mam czasu...zbyt dużo mi go przelatuje przez palce, ale chyba już o tym pisałam.
Choinka ubrana tydzień temu- pierwszy raz podoba mi się choinka w moim domu...Właściwie to taka pierwsza nasza choinka, oczywiście specjalnie dla Natalki...gada ze światełkami jak najęta :)
Kilka dni temu Natulin skończyła 8 miesięcy. Zaczęłam ją sadzać i o dziwo ładnie siedzi...pilnuję tylko żeby w ramach tracenia równowagi nie miała w zasięgu lotu nic kanciastego. Potrzebuje mojego towarzystwa, do łazienki wychodzę jak naprawdę muszę. A wydawało mi się, że ten etap mamy już za sobą.
Ząbkuje...boleśnie...
Zjada co dam. Swoją drogą uwielbiam jej gotować.
Z m jest raz lepiej raz gorzej. Zależy od mojego i jego humoru. Ale najbardziej mnie irytuje gdy chce zrobić z naszego kochanego dziecka jakiś idealny ideał. Bo ją tak nauczyliśmy, bo ona nie umie, bo powinna. I wszystko w takim tonie pretensji do mnie. Wczoraj odkryłam na jej nodze jakieś dziwne cztery kreski. Pytam m co to może być? No przecież ja nie wiem co ona robi cały dzień. Pytałam bo może wpadłaby mu do głowy jakaś zabawka, którą mogła się tak zadrapać...powiedziałam, że ja też nie wiem co robi bo całymi dniami leży w łóżeczku i płacze.
Czasem potrafi mnie swoim podejściem kompletnie zdegradować, nie czuję się dobrą matką, choć wiem, że robię co czuję że dla Natalki jest dobre.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz