Idą święta...No idą...jeszcze tylko 20dni.
Plany ambitne, przede wszystkim te kuchenne. PIERNIKI!!!Już mnie ręce swędzą żeby się za nie zabrać, ale do świąt to drugi raz musiałabym robić...
Czuję się jakby był rok wcześniej. Z Natalką w brzuchu piekłam i piekłam i piekłam myśląc sobie tak jak rok wcześniej z Adasiem, że kolejne pierniki będziemy razem robić. Bolało, zresztą nadal boli. Już myślę nad stroikiem na święta dla Niego. Tym razem chcę choinkę, może kupię cyprysika i ubiorę...W tym roku ubierałby ją ze mną, naprawdę paćkałby lukrem dekorując pierniki. Ostatnio czuję go bardzo blisko, jak nigdy wcześniej. Dobrze mi z tym choć boję się że to minie. Takie ulotne, delikatne wrażenie a potrafi dać siłę do życia. Bo ja mimo wszystko ciągle walczę z życiem, nie życiem. Połowa serca jest z Natalką, połowa z Adasiem. Czasem mocniej bije jedna część, czasem druga. Trudno im znaleźć właściwy, wspólny rytm.
Może kiedyś...
Powiem Ci, że ja dążę do tego, żeby jak najszybciej stworzyć świąteczny klimat. Na "takie" święta czekałam 2 lata.... nigdy nie będą takie jak marzyłam, ale w końcu będą.. zobaczymy
OdpowiedzUsuńJa mimo wszystko nie czuję klimatu, chyba boję się go poczuć bo brakujące ogniwo mnie dobije :(
OdpowiedzUsuń