Choroba ciała i głowy, wieloletnia cukrzyca i po prostu starość.
Dziś rano zmarła moja babcia. W sumie jedyna jaką miałam. Pamiętam dobre chwile ale i jej trudny charakter. Często raniła bliskich.
Nie widziałam jej od bardzo dawna, nie potrafiłam zrozumieć jej głowy. Nie umiałam tak po prostu patrzeć na to co się z nią dzieje, słuchać jak wmawia mi kompletne bzdury. Nie umiem być na pomieszanie zmysłów obojętna.
Było mi źle z moimi myślami, wiedziałam jak chyba każdy z rodziny, ale nikt na głos nie mówił, że byłoby zarówno jej jak i nam lżej gdyby zmarła. Umarła już dawno, tu było tylko ciało.
Niby wiem, niby byłam przygotowana, ale (jak mi ktoś dzisiaj powiedział) śmierć to śmierć.
Pożegnałam ją dziś w nocy w myślach, bez uściśnięcia dłoni. Czułam, że koniec jest bliski.
Gdzie jest? Chcę po prostu wierzyć, że jest wolna, taka jak zawsze być lubiła...
Współczuję. Mimo wszystko odchodzi bliska osoba. Zawsze tego się boję... nie jestem w stanie wyobrazić sobie własnej egzystencji bez niektórych osób.
OdpowiedzUsuńMam obie babcie, ale nigdy nie miałam dziadka, mimo, że było ich 4... tak...4. Dwóch mężów mojej pierwszej babci nie miało ze mną kontaktu, chociaż wiedziałam kim są, jak wyglądają... Ojca taty nie zdążyłam poznać bo zginął w wypadku.Jeden z nich (drugi mąż mojej babci) jeszcze żyje..ale ma alzchaimera. Jest z nim baardzo źle.