Przeczytałam w horoskopie na kwiecień, że w weekend 21-22 będę mieć powody do świętowania...
Skoro nawet gwiazdy mi mówią, że 20 urodzę Natalkę to będę się trzymać kurczowo tej myśli.
Tak założyłam. Tak chcę. Tak bardzo chcę.
Chcieć to móc!
Będzie tak jak chcę!!!
sobota, 31 marca 2012
piątek, 30 marca 2012
Serce i rozum
Chyba większość ludzi których znam nie spełnia swoich marzeń z dzieciństwa.
Ograniczeni brakiem wiary rodziców w chęci i zdolności dziecka lub też nakładami finansowymi nie do poniesienia.
Zawsze chciałam umieć grać na pianinie.
Na którąś gwiazdkę dostałam keyboarda. Nauczyłam się grać jedną ręką jakieś kolędy a później jakieś piosenki ze szkolnych lekcji muzyki. Kółko muzyczne w podstawówce zbyt wiele możliwości nie dawało.
No i skończyło się na tych niewielu piosenkach. Chyba zabrakło nauczyciela, kogoś kto by podpowiedział, dopilnował a przede wszystkim dopingował.
No i umarło marzenie śmiercią naturalną przez ograniczenia.
Co mnie skłoniło do takich przemyśleń?
Ta piosenka http://www.youtube.com/watch?v=t1wJyjwqtlk
W zeszłym roku usłyszałam ją po raz pierwszy w reklamie. Gdy szukałam jej w internecie znalazłam linki na których widać klawiaturę gdy ktoś gra i można z filmu nauczyć grać się samemu...
No i co mnie przed tym powstrzymało?
Było mnie stać na kupno jakiegoś sprzętu grającego. Było mnie stać na lekcje u jakiegoś nauczyciela.
Ale zabrakło pewności siebie. Zaraz w głowie odezwał się "oceniający rodzic" ze swoimi hasłami: szkoda pieniędzy, i tak nie będziesz grać, nie dasz rady, musisz, nie możesz... I mała dziewczynka się podporządkowała dostając kopa w poczucie własnej wartości.
Ale ta piosenka nie daje mi spokoju. Rozbudza w sercu to zabunkrowane pragnienie. Gdy jej słucham czuję moc, swoją moc. Do zmiany, do działania, do życia.
Póki co brak mi odwagi i lęk przed oceną też nie pozwala się poddać zmianie. Tak jestem dorosła a nadal tego się boję.
Rozumiem rodziców którzy zmuszając dzieci do jakiś przedsięwzięć zaspokajają swoje niespełnione marzenia.
To krzywdzące. Można jedynie uważnie słuchać dziecka, być dobrym obserwatorem jego zainteresowań i w miarę możliwości je rozwijać.
A swoje problemy przerobić na terapii :D
Ograniczeni brakiem wiary rodziców w chęci i zdolności dziecka lub też nakładami finansowymi nie do poniesienia.
Zawsze chciałam umieć grać na pianinie.
Na którąś gwiazdkę dostałam keyboarda. Nauczyłam się grać jedną ręką jakieś kolędy a później jakieś piosenki ze szkolnych lekcji muzyki. Kółko muzyczne w podstawówce zbyt wiele możliwości nie dawało.
No i skończyło się na tych niewielu piosenkach. Chyba zabrakło nauczyciela, kogoś kto by podpowiedział, dopilnował a przede wszystkim dopingował.
No i umarło marzenie śmiercią naturalną przez ograniczenia.
Co mnie skłoniło do takich przemyśleń?
Ta piosenka http://www.youtube.com/watch?v=t1wJyjwqtlk
W zeszłym roku usłyszałam ją po raz pierwszy w reklamie. Gdy szukałam jej w internecie znalazłam linki na których widać klawiaturę gdy ktoś gra i można z filmu nauczyć grać się samemu...
No i co mnie przed tym powstrzymało?
Było mnie stać na kupno jakiegoś sprzętu grającego. Było mnie stać na lekcje u jakiegoś nauczyciela.
Ale zabrakło pewności siebie. Zaraz w głowie odezwał się "oceniający rodzic" ze swoimi hasłami: szkoda pieniędzy, i tak nie będziesz grać, nie dasz rady, musisz, nie możesz... I mała dziewczynka się podporządkowała dostając kopa w poczucie własnej wartości.
Ale ta piosenka nie daje mi spokoju. Rozbudza w sercu to zabunkrowane pragnienie. Gdy jej słucham czuję moc, swoją moc. Do zmiany, do działania, do życia.
Póki co brak mi odwagi i lęk przed oceną też nie pozwala się poddać zmianie. Tak jestem dorosła a nadal tego się boję.
Rozumiem rodziców którzy zmuszając dzieci do jakiś przedsięwzięć zaspokajają swoje niespełnione marzenia.
To krzywdzące. Można jedynie uważnie słuchać dziecka, być dobrym obserwatorem jego zainteresowań i w miarę możliwości je rozwijać.
A swoje problemy przerobić na terapii :D
Nie przestraszaj się...
Wyostrzyły mi się zmysły, zwłaszcza słuchu.
Co chwilę podskakuję, bo ciszę a raczej znane dźwięki rozdziera jakiś nowy, nieznany. Co to było? Szybka analiza skąd pochodzi. Jeśli nazwane i zlokalizowane głęboki oddech i wraca spokój.
Zastanawiam się czym spowodowana jest ta zmiana. Zawsze miałam dobry słuch, ale teraz to jest przesadne wsłuchiwanie bez wsłuchiwania.
A może to instynkt macierzyński już gotowy, aby zawsze usłyszeć płacz dziecka?
Zobaczymy czy będzie działał prawidłowo jak przyjdzie czas.
Co chwilę podskakuję, bo ciszę a raczej znane dźwięki rozdziera jakiś nowy, nieznany. Co to było? Szybka analiza skąd pochodzi. Jeśli nazwane i zlokalizowane głęboki oddech i wraca spokój.
Zastanawiam się czym spowodowana jest ta zmiana. Zawsze miałam dobry słuch, ale teraz to jest przesadne wsłuchiwanie bez wsłuchiwania.
A może to instynkt macierzyński już gotowy, aby zawsze usłyszeć płacz dziecka?
Zobaczymy czy będzie działał prawidłowo jak przyjdzie czas.
sobota, 24 marca 2012
Mary nocne
Tak dużo we mnie niepokoju.
Jedenaście miesięcy temu, w tę samą noc Adaś umierał w moim brzuchu. Zamiast dać mu życie mu je odebrałam. Los nie dał mu żadnej szansy. A może dawał a to ja nie wykorzystałam okazji?
Ciążą wyrzuty sumienia, czy już zawsze będą majaczyć w głowie?
Obwinianie się niby nic mi nie daje a jednak nadal to robię. Jakbym za każdym razem musiała upaść na samo dno bo wcześniej nie mam się od czego odbić, nie mam żadnego punktu podparcia aby zmienić kierunek.
Okropna jest ta tęsknota.
O ile łatwiej byłoby żyć gdybym miała pewność, że się jeszcze spotkamy, że Cię jeszcze raz przytulę.
Wiara w boga miałaby mi to zapewnić? Nie wierzę, nie chcę wierzyć w zło.
Jedenaście miesięcy temu, w tę samą noc Adaś umierał w moim brzuchu. Zamiast dać mu życie mu je odebrałam. Los nie dał mu żadnej szansy. A może dawał a to ja nie wykorzystałam okazji?
Ciążą wyrzuty sumienia, czy już zawsze będą majaczyć w głowie?
Obwinianie się niby nic mi nie daje a jednak nadal to robię. Jakbym za każdym razem musiała upaść na samo dno bo wcześniej nie mam się od czego odbić, nie mam żadnego punktu podparcia aby zmienić kierunek.
Okropna jest ta tęsknota.
O ile łatwiej byłoby żyć gdybym miała pewność, że się jeszcze spotkamy, że Cię jeszcze raz przytulę.
Wiara w boga miałaby mi to zapewnić? Nie wierzę, nie chcę wierzyć w zło.
czwartek, 22 marca 2012
Wyznanie
Dziękuję, że Jesteś.
Za miłość pełną, bez żadnego "ale", bez przymusowej akceptacji wad.
Kochasz mnie taką jaką jestem. Swoją drogą wychodzi Ci to lepiej niż mi samej.
Dziękuję Ci za każde okazane wsparcie. Też chcę taka być dla Ciebie.
Lubię nasze wspólne leżenie i nic nie robienie. Z Tobą każdy dzień staje się świętem.
Dziękuję, że mogę poznawać każdą Twoją twarz, nie tylko tą wypoczętą i uśmiechniętą.
Że mogę przy Tobie żyć, a w chwilach słabości nie mieć na to najmniejszej ochoty.
Pamiętaj, że to tylko chwilowe czarne chmury, kiedyś je rozwiejemy.
Kocham Cię...
Za miłość pełną, bez żadnego "ale", bez przymusowej akceptacji wad.
Kochasz mnie taką jaką jestem. Swoją drogą wychodzi Ci to lepiej niż mi samej.
Dziękuję Ci za każde okazane wsparcie. Też chcę taka być dla Ciebie.
Lubię nasze wspólne leżenie i nic nie robienie. Z Tobą każdy dzień staje się świętem.
Dziękuję, że mogę poznawać każdą Twoją twarz, nie tylko tą wypoczętą i uśmiechniętą.
Że mogę przy Tobie żyć, a w chwilach słabości nie mieć na to najmniejszej ochoty.
Pamiętaj, że to tylko chwilowe czarne chmury, kiedyś je rozwiejemy.
Kocham Cię...
piątek, 16 marca 2012
Nie pasuję
Wiosna wkracza z coraz to cieplejszymi
dniami, rozpycha się gorącymi promieniami i śpiewem ptaków
wszystkim oznajmia - już jestem.
Nieśmiało wszystko zaczyna budzić
się do życia z zimowego snu. Te roślinki mają taką chęć do
rozkwitu, zieleń liści, mimo że przecież tyle czasu uśpiona
powala swoją soczystością.
A ja? Ja do tego nie pasuję. Nadal
tkwię w tym zimowym letargu. W słońcu mi zbyt gorąco, światło
mnie razi i mam ochotę zamknąć oczy. Zamknąć na zawsze, nie chcę
się budzić, nie mam siły do życia, do walki. Brakuje odwagi aby
pomyśleć, że uda się osiągnąć szczęście. Jest ogromne
zwątpienie, które jak cień ciągnie się zawsze za mną. A mi w
tym cieniu dobrze.
Natalka daje mi życie...muszę „tylko
uwierzyć” w Jej moc.
wtorek, 13 marca 2012
Rodzeństwo
Jest mimo, iż jeszcze jej nie ma.
Jest kopniakiem w brzuchu, czkawką i
przepychaniem. Adaś tylko taki był, musiało mi to wystarczyć. Gdy
odszedł, niezaspokojona matczyna miłość rozrywała wraz z żalem
serce.
Natalka jest już od 32 tygodni i mam
nadzieję, że będzie na zawsze.
Daliśmy jej życie choć dziś wiem,
że to ona mi to życie daje. Gdyby jej nie było nie byłoby i mnie.
Nie dałabym rady...
Nieprawdopodobne ile mocy ma w sobie
taka mała istotka. Jak wiele od niej zależy. Jak można
podporządkować swoje życie jeszcze nienarodzonemu dziecku.
Poświęcenie? Nie, raczej jakaś jedność, podążanie dokładnie
tą sama drogą do celu, do spełnienia.
Za niespełna 40 dni może się pierwszy raz przytulimy. Wraz z upływem czasu rośnie strach o to nasze kochane maleństwo. Dłuższy brak ruchów i odchodząc od zmysłów trzęsąc się szukam detektorem tętna bijącego serduszka. Mam wrażenie, że strach przygniata mnie z każdym dniem coraz bardziej.
Długo nikt nie wiedział o mojej ciąży
z Natalką. Wiem, że i tak nas osądzają „ale szybko się
pocieszyli”. Niewielu wie co czujemy, a mimo to oceniają jakąś
swoją miarą.
Ograniczyliśmy kontakty ze znajomymi i
rodziną do minimum. Nie potrzebuję pocieszania, „wszystko będzie
dobrze”. Co Wy wiecie? Co ma być dobrze?
Dobrze by było gdyby Adaś był z nami
i czekał na siostrę tutaj na ziemi.
Nadal płaczę każdego dnia z tęsknoty
za synkiem. Bo jak nie płakać gdy „dobranoc” milknie bez
odpowiedzi w ciemnym pokoju?
Jeśli Natalka się urodzi pewnie nie
będzie łatwiej. Dziś tylko teoretycznie wiem czego zabrakło wraz
z Adasiem. Gdy będę opiekować się córeczką, w sercu będzie
pewnie jeszcze większy żal za nieznanym uśmiechem synka, za
wszystkim czego zabrakło.
Ten żal będzie rósł wraz z Natalką?
Czy kiedykolwiek przestanie?
Na dzień dzisiejszy nie widzę
możliwości pogodzenia się ze śmiercią dziecka. Wydawało mi się, że niewiele mi brakuje do osiągnięcia tego stanu.
Nie potrafię się cieszyć tym co było i nie myśleć o tym czego nigdy nie będzie.
niedziela, 11 marca 2012
Moi przyjaciele zostańcie ze mną
Mam przyjaciół, garstkę, ale w tym przypadku nie
liczy się ilość a jakość.
Z niektórymi znamy się od 11lat, to
więcej niż połowa mojego życia. Czas wystarczający do poznania
się w każdej sytuacji.
Pokonaliśmy niebezpieczne zakręty, na których łatwo było się
rozjechać, ale tak się nie stało.
Całe szczęście! Skoro mogę liczyć
tylko na tych starych dobrych to gdyby ich nie było czułabym się
bardzo samotna mimo iż w tłumie.
Potrafimy spotkać się raz na kilka
miesięcy i mieć niekończące się tematy do rozmów, nie czuć
skrępowania sobą, po prostu być razem.
Dla obserwatora z zewnątrz musimy
wyglądać jak pod wpływem jakiegoś środka zmieniającego
świadomość. Często nadajemy szyframi jedynie nam odkrytymi. Jak w
transie wymieniamy myśli, emocje i uczucia. Dusza otwarta, żadnych
ograniczeń, pojednanie w innej przestrzeni porozumienia. To takie oczyszczenie, zdjęcie maski, którą wkładamy
idąc do pracy czy będąc w rodzinnym gronie. To chyba przez powrót
do dzieciństwa kiedy nie byliśmy skrępowani narzuconymi
schematami.
Jest dobrze, jest bardzo dobrze.
Na wczorajszym spotkaniu umówiliśmy się na kolejne
z grą w gumę i linkę. I co z tego, że mamy prawie po 30lat!
Obciach? Nie! Przyjemność. A ludzie
niech mówią co chcą!
Dziękuję, że jesteście...
czwartek, 8 marca 2012
Powitanie
Miejsce w sieci dla moich myśli zagubionych i uczuć nie do końca nazwanych.
Dla wątpliwości i pewności.
Droga do wewnętrznego spokoju, harmonii i życia w zgodzie ze sobą.
Do uważniejszego, dokładniejszego życia.
Subskrybuj:
Posty (Atom)