I znów weekend. Wszystkie dni wyglądają tak samo, rutyna totalna.
Ale dziecko potrzebuje tego do poczucia bezpieczeństwa. Mi z tym też dobrze. Natalka chodzi jak w zegarku, 3h po wstaniu jedzenie, spanie, znów jedzenie a w międzyczasie zabawa i jeszcze raz zabawa.
Zaskakuje mnie swoim wielkim rozumkiem. Mało mówi, nawet trudno to nazwać gaworzeniem ale bardzo dużo rozumie.
Jak mówię żeby coś pokazała to potrafi znaleźć wśród zabawek. W książeczkach szuka ulubionych obrazków (kaka, lala i miś). Zabawki ją w tej chwili mniej interesują pewnie się jej znudziły bo funkcji im nie przybywa za to książki mogłybyśmy oglądać cały dzień. I oglądamy kilka razy dziennie.
Furrorę robią też przypadkowe rzeczy...kartonowe opakowanie po chusteczkach z możliwością chowania i wyciągania mniejszych zabawek, garnek i łyżka (jak sama hałasuje to nawet oczu nie mruży), butelka z wodą albo groszkami fasolki. Kreatywne mam dziecko, nie ma co.
Dwa razy dziennie idziemy się kulać na łóżku w sypialni. Uwielbiam ten czas bo Natala ewidentnie się wygłupia, sama się przewraca, rzuca, przepycha...
Czas...najważniejsze co mogę jej dać!
W ogóle fajnie jest...brakuje tylko jednego do pełni szczęścia...
Dziś 26...Adaśku tęsknię...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz