Kończymy pierwszy miesiąc diety.
Grzeszne słodkości w liczbie 5sztuk (moje urodziny, rocznica ślubu rodziców i 2 spotkania ze znajomymi, jedno niewytłumaczalne załamanie)
Spotkania towarzyskie zdecydowanie nie służą odchudzaniu.
Stracone kilogramy 6sztuk! Przez tydzień nie ćwiczyłam. Wysiadło mi kolano po ćwiczeniach z Jillian. I tu mi chyba najbardziej przykro. Znakomicie się czułam po tych ćwiczeniach, widziałam efekty na rękach przede wszystkim bo reszta mięśni jest pod taką warstwą tłuszczu, że pewnie nigdy ich nie odkopię...No ale trudno może za miesiąc, za kolejne 5kg ;) stawy będą mniej obciążone i uda się zacząć ponownie.
Dieta. Raz lepiej, raz gorzej. Czasem mam ochotę zrobić nalot na lodówkę i pochłonąć wszystko jak leci.
Czasem się gubię i zaczynam widzieć niebezpieczeństwo w tym co robię. Muszę to poprawić i bardziej nad sobą zapanować bo wpadnę z przysłowiowego deszczu pod rynnę.
W kalendarzu znalazłam motto...
Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga długiego czasu.
Czas i tak upłynie.
Motto idealne!! Ja za Ciebie trzymam mocno kciuki...Ty wiesz:-)
OdpowiedzUsuń